Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   259   —

— To się zbiega tymczasem z zadaniem głównem — odrzekł Tadeusz — trzebaż walczyć skuteczniej z Niemcem.
Zamyślił się na chwilę Sworski, potem rzekł:
— Przedewszystkiem zbadajmy, jaki jest stan sprawy tam, w Mińszczyźnie, i tutaj, gdzie możemy być osobiście czynni. Jaki zakres koncesji rządu? Jaki stan umysłów Polaków krajowych?
— Słusznie.
— Idźmy zaraz na wywiady.
— Idźmy — potwierdził Sworski — i każdy w swoją stronę. Ja znam więcej „żubrów“, jak ich nazywasz, i ludzi, mieniących się konserwatystami. Ty idź do „Ogniwa“, gdzie więcej masz znajomych, i gdzie zagląda też lewica.

∗             ∗

Po paru dniach Sworski wiedział już mniej więcej dokładnie, jak stoi sprawa formacji. Słyszał już uprzednio o odbytym jeszcze w maju Zjeździe przedstawicieli wojskowych Polaków, w Petersburgu, o wielce niesmacznych na tym zjeździe swarach i o utworzeniu wówczas Naczelnego polskiego wojskowego Komitetu Wykonawczego, zwanego w skróceniu „Naczpolem“. — O działalności Naczpolu nie mógł i obecnie — w końcu sierpnia — zebrać powiadomień. Natomiast wiadomości z Mińszczyzny donosiły o szybkiej i celowej akcji generała Dowbora, który wykrawał gorliwie z gnijącego cielska armji rosyjskiej cząstki polskie, jednostki i całe oddziały, poddawał je skrupulatnej analizie i kwarantannie, przyjmował tylko zdatne i zdrowe; dochodził już do 30.000 gotowego do boju