Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   200   —

— Zmieścimy się doskonale. I Słuck trzy wiorsty przed nami.
Odłożono dalsze objaśnienia i Celestyn poszedł do staruszki, która drżała ze wzruszenia, a może ze strachu, że ją i ten „Brat“ zechce pozostawić samą na polu. Usadowiono ją wreszcie, nie bez trudu, na tylnem siedzeniu, obok Celestyna, gdyż błagała, aby jej wolno było nie wypuszczać z rąk jego płaszcza.
— No, dobrze tam pani? — pytał Gimbut, zajmując miejsce obok woźnicy.
— Ach, moi najlitościwsi! już tak jakbyście między sobą wieźli mnie do nieba!
— Wstąpimy tymczasem do Słucka na nocleg — odparł Gimbut z uśmiechem. — A jutro rano ruszam do Mińska. Może tam pana dostawić, panie Łuba?
— Niepodobna mi odmówić. Dążę właśnie do Mińska, gdzie mam spotkać przyjaciół.