Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   269   —

Choroba Ambrożego nie tłumaczy już zgoła braku odpowiedzi.
W paplaninie Krysia jedyną pocieszającą wiadomością było nawiązanie dobrych stosunków między Ambrożym i Wercią. Skumin nie był w Gdeczu już oddawna, nie mógł zatem znać przebiegu cichego dramatu, który się tam odegrał; ale przeczuwał trafnie, że Ambroży dowiedział się o grzechu żony, przemilczał go, a teraz, skoro stwierdził żal i poprawę, przebaczył. To mi człowiek! Niedarmo imponuje on wszystkim i wszyscy go kochają — nawet Dosia.
Tylko uczucie Dosi dla Ambrożego, starszego wuja i żonatego, nie ma charakteru namiętności, jest raczej rozczulonym szacunkiem. I to uczucie byłożby dość silne, aby zagłuszyć inne porywy miłosne, młode i naturalne? — Nie — ona poprostu nie umie kochać i nie kocha.
— Ona widzi we mnie tylko odchylenia od swego moralnego ideału, ocenia mnie widać surowo, nie potrzebuje wcale mojej obecności, nie liczy się z mojem szczęściem, ani z boleścią, które to stany mej duszy kobieta czuła mogłaby odgadnąć... A z mojej strony ściganie jej marzeniem, niepewność i niedosyt nie są stanem odpowiednim dla człowieka, który musi zdobyć sobie przyszłość i rozwinąć swe zdolności. Rozmazgajam się tylko...
Arystokratyzm uczuć nie dopuszczał Jana do prób zapomnienia Dosi zapomocą oddania się innej kobiecie. Takie wybijanie klina klinem jest zawsze profanacją miłości. Dawne, choćby zbolałe, uczucie