Strona:Józef Weyssenhoff - Jan bez ziemi.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   196   —

Nie miej mi za złe stylu uroczystego — są chwile w życiu człowieka i ojca, które tego wymagają.

Szczerze Ci przyjazny
Robert Tolibowski“.

Skumin nie doznał wcale przykrego uczucia po przeczytaniu listu. Ostatecznie, oświadczyć się o rękę Dosi nietylko mógł, ale pragnąłby najgoręcej. Tylko pora, w której mu każą to uczynić, wydała mu się pełną wątpliwości. Jak to przyjmie naprzykład Wercia? Czy on ma prawo bez jej uprzedniego zawiadomienia wyrządzić tak bolesną obrazę jej grzesznemu może, ale szczeremu uczuciu? Nie wie zresztą, jak ona przyjęłaby taką wiadomość, ale zarazem niepodobna mu obecnie jechać do Gdecza, aby ją wybadać. Jego przyjętą taktyką, a poniekąd i obowiązkiem jest dzisiaj: siedzieć w Warszawie i nie pokazywać się w Poznaniu, ani w Gdeczu, ani w Radogoszczy.
Treść listu, niezupełnie jasną, zrozumiał tak, że, gdy się oświadczy, ojciec przyjmie go w otwarte ramiona, a o córce, że niby pisze „bez porozumienia z nią“, to ma znaczyć, że nie przystoi pannie wywoływać deklarację, ani brać udziału w zabiegach o tę deklarację.
Nagle, po powtórnem odczytaniu listu, zaczął go rozumieć bardzo odmiennie i zatroskał się gwałtownie. Szalony Robert zmalował tu coś swoim zwyczajem, pisząc „bez porozumienia z córką“, albo tym razem użył może bardzo zręcznego dwuznacznika. Porozumiewać się z nią musiał o sprawie oświadczyn, tak