Strona:Józef Weyssenhoff - Gromada.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 259 —

było dowiedzieć się, że Magda kocha go nie jak pierwsza lepsza zalotnica pod wiosnę, lecz że uparcie praktykuje na godną i umiejętną towarzyszkę. I dzień odtąd rozweselił się: śnieg przestał padać od południa, — ciągnęły przez powietrze lube wonie wiosenne; ptaki w sąsiednim ogrodzie rozszczebiotały się drobnym, piskliwym chichotem. Żułek przyszedł do pracy z drugim chłopem, na jutro obiecywał jeszcze paru bezpłatnych ochotników do topora. Zawrzała robota i czuło się przez skórę, że czasy nadciągają lepsze.