Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
JAN

— Chodź ze mną. Wyjedziemy na kraj świata. Uciekniemy na wyspy Wyśnione.

KRYSTYNA

— Nie, — ja będę na jednym krańcu świata, ty na drugim. Będziemy czasami zdążać ku sobie przez morza, półwyspy, łańcuchy gór, rzeki, jeziora, płaszczyzny, poprzez wielkie obce miasta i długie, cudze wsie, uciekające w dal poza oknami wagonu. Będziemy tęsknić do siebie i modlić się nawzajem do swych wyniosłych dusz w miejscach odległych. Jakże czarodziejska poezya będzie w tem nieskończonem rozdarciu!

(Z miłością, w szepcie zachwytu)

— Przygotuj się dobrze i mocno do swych katuszy, więzień, zesłań, katorg, walk nocnych, ucieczek, — potężny lwie! Ja będę zdala czyhała. Będę chodziła po twych tropach królewskich, węsząc krople świętej krwi, spadłe na ziemię z twych ran. Gdy będziesz biegł w polach samotny, ścigany, z nozdrzami chwytającemi ostatnim wysiłkiem powietrze, — nasłuchuj! Mój okrzyk będzie w pobliżu. Moje oczy będą widziały. Ja nie zawiodę.

(Usta się zwarły z ustami. Szum wody, spadającej z drewnianego na rzeczce stawidła, zdało się, pochwycił dalszy szereg wyrazów i zawarł treść w głosie swym jednostajnym, natchnionym, wiecznym. Szelest liści, które przelotny wiatr pogania i porusza, wchłonął w siebie szept rozkoszy i krótki jęk szczęścia)
separator poziomy