Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CZWARTY

— A pluń-że mu w zgniłe serce!

PIĄTY

— Kiedy nie wiem, którędy się dostać do jaśniepańskiego zgniłego serca...

CZWARTY

— W ślepie mu pluń na wszelki wypadek. Zawsze się coś dostanie...

PIĄTY

— Ale gdzie? Wyjmie batystową chusteczkę i wytrze do sucha. A resztę grzebieluchy wycałują w gabinecie na Krakowskiem.

CZWARTY

— Święty opłatek spożywał, jak jarzynę, żeby się z Pana Jezusa natrząsać, a sobie ulżyć, pies zatracony!...

SIÓDMY

— Idź z donosem.

CZWARTY

— Żebyś dwa razy nie radził!

SIÓDMY

— No!

CZWARTY

— Chciałaby dusza jeszcze raz między prowoki, ale już żandary nie bierą. Psiekrwie moskale!