Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na wzgórze dyktatury. Nie dajmy się omamić złudą państwa polskiego w proletaryackiej masce. Nasze oczy nieustraszone patrzą pilnie w prawo, rozpostarte poza Polski słupami granicznymi. Widzimy, że będzie ona „ojczyzną“ szajki zbogaconych fabrykantów, lub magnatów, która pochwyci w swe ręce rząd i będzie przeciwko nam wysyłała wojsko, kuła na nas w swym parlamencie zabójcze prawa i wypijała naszą krew. My, którzy jesteśmy rewolucyą wieczną, którzy pługiem niestrudzonym orzemy wszelką niwę, a zaród nowego życia siejemy wszędzie, walczmy na śmierć ze złudą Polski, gdyż jest ona pustą plewą, we wnętrzu nie mającą nasienia. Łoskot pracy naszych fabryk, których tysiące puściliśmy w ruch, szeroki zamach naszego proletaryackiego ramienia i owoc trudu naszego, który do życia powołał na tem pustem miejscu nowoczesny, na kapitale oparty, daleko sięgający handel, — skuł na wieki Polskę z Rosyą. Gdyby oderwać Polskę od Rosyi, upadłby polski przemysł i handel. Idea niepodległości narodu polskiego ma w sobie zaród klęski nieobliczalnej, a zawołanie jej — niepodległość — to utopia. My jedni, proletaryat fabryk, tworzymy bogactwo wszystkich, my jedni wykarmiamy wieczny postęp i wieczną rewolucyę. Wszystko, co idzie przeciwko nam, idzie wbrew dobru plemienia, wbrew postępowi i wbrew rewolucyi. Ktokolwiek chcesz sztucznie oderwać Polskę od Rosyi, — ten z natury rzeczy jesteś wrogiem naturalnego rozwoju dobrobytu, wrogiem postępu i wrogiem rewolucyi, czyli jesteś sługą reakcyi.

SZÓSTY

— O, ludzie, którym mózgi przeżarł syfilis paradoksu! Ziemię waszą naszedł postronny wróg, skuł wam ręce, spę-