Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jemioła i drzewo — to jedno jedyne drzewo. Nie chce kwiczoł słyszeć o tej prawdzie, że, żywiąc się jagodami jemioły, żywi się sokami drzewa. Nie dziwota, — gdyż kwiczołowi jeno o bytowanie i rozrost jemioły chodzi, albowiem kwiczoł żywi się jagodami jemioły.

CZWARTY

— Przemysł! Przemysł! Przemysł!
Pełna jest polska gęba tego słowa. Tem słowem zatkał sobie Polak gardziel sejmikową i zasłonił sobie, jak tarczą, oczy przed hańbą. Bodaj on się w ziemię zapadł ten wielki przemysł! Zeszliśmy się tu ze wszech stron ziemi ubogiej. Obsiedliśmy ten piasek, okryli go nagim kadłubem naszym, jego łachmanem, jego wszami i kałem. Pracujemy. Przez Bóg żywy! krwawo pracujemy. Czarne mamy twarze i czarne ręce, krwawą plwocinę i ciemne widmo w duszy. Patrzymy na nasze dzieci wychudłe, rosnące w kałuży Bałut. Golgotą ludu polskiego jest to miasto! Spojrzyjcie na nie nowemi oczyma, pracujący ludzie. Spojrzyjcie na pałace, sztukateryą ohydną, jak cycełesami, obwieszone. Spojrzyjcie na domy niskie, zielone od pleśni, czarne od sadzy, rude od błota. Wesele ziemskiego żywota my tu stracili. Czemu? — pytam się was, — pracujący ludzie. Kto i co zyskał na tem, że tu, polski lud, zamieramy w dymie, w kurzu bawełny, w fetorach farb dla powiększenia bogactw spanoszonych Niemców i zbogaconych żydów? Czy zyskał na tem ojczysty nasz kraj chociaż grosik jeden? Czy na zatraceniu naszem zyskała cokolwiek ojczyzna? Na opłacenie moskiewskiej policyi dla utrzymania nas w hańbie niewoli idą z rąk fabrykantów zyski z wypracowanych przez nas towarów. W zgrzebnym