Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niące z nas podobieństwa kwiatów, perfumy, zmuszające do marzeń. Muszę mieć automobil, kufry do podróży, jak Duse, jeździć sleepingami zadumana, półsenna... Będę wprowadzała w modę wuale, piękniejsze niż wuale Bellincioni, będę zawsze w zimie w Paryżu, na wiosnę w Rzymie, latem nad oceanem, albo w górach. Dla mnie musi być świat, miasta z tysiącletnią przeszłością i bajeczną, nowoczesną kulturą, cudowne morza Nicei i Raguzy i góry siwe od śniegu. Dla mnie wynalazki genialnych głodomorów i komfort w pocie wydoskonalony przez lokajów. Ja nie chcę służyć światu, lecz chcę, żeby on mi służył. Wszelkie ideje służenia światu chętnie i bez pretensyi odstępuję żydówkom, Rosyankom i rodaczkom, które „cierpią“ już to w cukierniach krakowskich, już w „Serbii“...
— A jeżeli panią rzuci ów pierwszy?
— No, to znajdę drugiego.
— A jeżeli ów drugi zrzuci panią ze schodów swego domu, jako rzecz kupną, która mu obmierzła?
— Znajdzie się inny, znajdzie napewno, grzeczniejszy w rozmowie od pana. Gdyż ja jestem bardzo piękna. Sama się dziwię... Gdyby pan miał możność zobaczenia mię w kąpieli, musiałby pan przyznać. Nikt moich ust jeszcze nie pocałował i nie pocałuje...
Ciszej dodała: — Kochałam dotąd moją mamę i moją sztukę...
— Jakaż jest owa maksymalna cena?
— Czyliżby pan? O ile mi wiadomo, pan nie ma tyle, ilebym ja myślała... Wiem, że mógłby pan sprzedać swój majątek bratu, ale to mało. Zresztą — krzyczanoby, że się pan rujnuje na mnie. Po co mi to? Widzi pan sam, że tu