Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się do rozpuku. Ty, co z taką łatwością zamierzasz zmienić naturę i siły całej tej, wiecznie niewolnej ziemi, przerób, — proszę cię o to gorąco, — nasamprzód duszę jednej istoty, panny Krystyny...

CZAROWIC (pchnięty jego słowami)

— Skąd wiesz?

ANZELM

— Wiem wszystko.

CZAROWIC

— Co wiesz?

ANZELM

— Przekonasz się, gdy powiem. Szedłeś z nią w nocy jesienną aleją. Z niewymownym wdziękiem, jak bezszelestny cień, stąpała po mokrym asfalcie chodnika. Pamiętasz? Skromny, czarny kapelusz, z kształtu podobny do kapeluszów, noszonych za Henryka VIII — przy nim z boku czarne, długie, puszyste strusie pióro. Jasno-zielona suknia. Krótkie palto pluszowe. Wzór europejskiej piękności i kultury: wszystka ciemno-aksamitna. Strusie pióro! Pamiętasz chwilę, kiedy sekretnie dotykałeś go muśnięciem ust, skoro, odwracając szybko głowę, zbliżała je do twojej twarzy? Pamiętasz tę niewypowiedzianą rozkosz, gdy puch strusiego pióra czułeś na wargach? Miałeś w oczach jej włosy, choć-eś ich nie widział, — włosy czarne, jak woda ślepa w nocy pod nisko-nawisłemi olchami. Lśnienia po nich migały, jak księżycowy połysk na czarnej, nieznanej, niebezpiecznej wodzie...