Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mija Cezar, Barbarossa, mija Moskal Murawiew i Niemiec Bismark. Lud zostaje wiecznie. Pozdrawiam was, biedne słowiańskie wioski między Bałtykiem i Adryatykiem! Usłyszą kiedyś panowie w Berlinie, Wiedniu i Peszcie, którzy się waszym trudem chłopskim żywią od wieków, wzgardzoną waszą mowę! Odpowiedz mi — pod jakąże to chorągwią mam stanąć ze stańczykiem, ugodowcem, z ugodo-endekiem, którzy znieważają wszystko, za co ja wydałem życie na tyle ran? Co mnie — oprócz języka — z nimi łączy?

CZAROWIC

— Dola polska.

ZAGOZDA

— Nie uznaję doli! Jestem szermierzem wiecznie walczącym. Walczę z ideami, z tłumami wrogów i z tłumami tych, za kogo walczą. Nie poddaję się wrogowi nigdy! Przenigdy! Za żadną cenę nie wejdę z nim w kompromis, nie ustąpię mu ani jednego z mych żądań, ani jednego strzępa mojego świętego sztandaru! Ciągnę pług ku niezoranym rolom, których nieszczęsny lud orać nie umie. Idę ku nieznanemu światu. Gdy ów świat zostanie odkryty i zaorany, zjawią się tam tłumy waszych eksploatatorów, konkwistadorów, handlarzy i, na zasadzie racyi stanu i stanu posiadania, obejmą go w dziedzictwo. Niemasz wątpienia. Ale wówczas przyjdą inni, oracze i pastuchy przyszłości, którzy się wydrą z ojczystych klet i pójdą ku nowym rolom. Nie uznaję doli. Kiedy w Wilnie zamknięty byłem w więzieniu, znieważył przy mnie towarzysza oficer żandarmeryi. Znieważyłem żandarma. Rzucił się na mnie i wymierzył mi