Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   81   —

łaniu rozpaczliwemu pod broń wszystkich sił narodu. Ociągano się, obawiano, wątpiono. Lud nie był przygotowany, szlachta przestraszona.
Pierwszy to raz w Polsce rewolucyą zrobili mieszczanie a do wojska na równi ze szlachtą powołani byli wieśniacy. To, co się działo we Francyi, rzucało jaskrawe światło na to, co się dziać miało w Polsce. Rosyanie i ich przyjaciele wołali ciągle na jakobinizm, na kluby, na nowe zasady przeciwne wszelkiemu porządkowi społecznemu i religii. Igelström powołanie wieśniaków do broni nazywał naruszeniem własności...
Na zgotowanie rewolucyi takiéj, o jakiéj wychowany politycznie w Ameryce marzył Kościuszko, dłuższego potrzeba było czasu... Stary porządek w szlachcicu widział żołnierza, we włościaninie spokojnego żywiciela narodu... Wszystkie klasy rozdzielone były i rozbite wiekowym stanem, z którego w chwili na rozkaz wyjść nie mogły. Znalazł więc Kościuszko Polskę nie przygotowaną, a jego pojęcia republikańskie grożące rzeczywistą równością zamiast szlacheckiéj — odstręczały od niego... Wołali od dawna wszyscy ludzie widzący niebezpieczeństwo o oswobodzenie włościan — trwożyła się niém szlachta i na tę ofiarę zebrać nie mogła.
Odrzucono kodeks Zamoyskiego z oburzeniem dla tego tylko, że napomykał o usamowolnieniu jednéj trzeciéj części ludności wiejskiéj; konstytucya 3 maja trwożliwie dotknęła kwestyi włościan, boby inaczéj, mimo czteroletniéj propagandy liberalnych idei nie przeszła. Głos Kościuszki w imię ojczyzny odzywał się do ludu, nie śmiano mu się sprzeciwiać, wielka powaga imienia i wielka świętość sprawy nie dopuszczała — ale bierny opór stanął milczący przeciw rozkazom Naczelnika.
W obozie znalazłem czoła chmurne, twarze smutne... Obawiano się o Kraków, lękano o Warszawę... Nie zwątpił jeszcze Kościuszko i nie powątpiewał do końca, czuł już przecie, z jak wielkiemi, nie tylko zewnętrznemi przeszkody walczyć mu przyjdzie...
Pierwszy raz w życiu miałem go zobaczyć — i — gdy mnie Linowski wprowadził pod skromny szałas z