Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   116   —

ostygłość posądzano, dawali najwięcéj, aby się od zarzutu obronić, biedni nieśli grosz ze łzami...
W chwili, gdym do obozu odjeżdżał, urządzano milicyą miejską, cisnącą się ochotnie do szeregów, które nędznych dosyć okopów bronić miały. Dostało mi się szczęściem miejsce choć mało znaczące, lecz dla mnie zaszczytne, pod ręką samego naczelnego wodza. Uznano bowiem, że zgojona wprawdzie rana ale osłabiona dłoń do innéj jak posiłkowéj służby i kancelaryi czyniła mnie niezdolnym.
Znalazłem Kościuszkę pod Mokotowem zajętego niezmordowanie obroną stolicy; a choć niedawnom go w nielepszém może położeniu pod Kielcami spotkał raz pierwszy, wydał mi się teraz i smutniejszym daleko i jakby zestarzałym ze znużenia. Zbyt wielkie brzemię spadło na jego ramiona, a oprócz jawnych trosk były tam i takie, które w sobie kryć musiał... W obozie przebąkiwano, że zachodziły żywe spory z ks. Kołłątajem, które o mało Naczelnika nie zniechęciły do tego stopnia, iż gotów był władzę złożyć.
Przerażono się znać odpowiedzialności, jakaby na sprawców takiego nieszczęścia spaść mogła... i zgoda pozorna zatarła na czas ślady nieporozumienia... W wojsku téż były różnice zdań wielkie i niechęci wzajemne...
Kościuszko, któremum miał szczęście towarzyszyć, bom był przez niego wysyłany często przez ogień kul i przez najniebezpieczniejsze stanowiska — pracował jak prosty żołnierz, ale zarazem jako doskonały wódz i inżynier, dla tego obrona Warszawy znakomicie została obmyśloną i chlubę nam przyniosła...
Między Warszawą a obozem nieustanny był i serdeczny związek... Ochotnicy biegli, wyrywając się od zatrudnień, czeladź, niedorostki... kobiety... Każdy chciał widzieć, słyszeć, skosztować tego ognia...
Nadeszła znowu chwila piękna i heroiczna, któréj bez bicia serca przypomnieć sobie niepodobna.
Lud warszawski, zapominając o zdrajcach, wrócił do ducha, jaki go ożywiał w kwietniu. Niepodobna sobie wystawić wesołości, ochoty, porywu tego, zapału, jaki wszystkich unosił.