Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W pocie czoła.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

troskliwie opatrywaniem ran, ale się okazało że twarda czaszka była do mózgu przecięta. Nieprzytomny Skarbnikowicz nie mogąc nawet testamentu podyktować, ledwo się per dominum patrum wyspowiadawszy, w kilka dni nocą zmarł.
Chociaż ranny był mocno i nie przy zmysłach, ale że znano go jako niezmiernie silnego i że mu już nie jeden raz udało się od śmierci wywinąć; nikt się nie spodziewał tak strasznego ewentu.
Salomon gdy go ostygłego już zobaczył zaszedł się z płaczu i stracił przytomność. Ekonom z téj chwili korzystał na folwarku, aby na wszelki wypadek swoją dolę zabezpieczyć; panna Walerja téż po szafach chodziła i znosiła co mogła do swojego pokoju.
Jeden ksiądz proboszcz któremu dano znać, wpadłszy zaraz jakiś ład starał się utrzymać.
Skarbnikowicz familij blizkiéj nie miał, wiadomo było proboszczowi z tego co on sam opowiadał, iż wrazie gdyby sterilis zmarł, siostrzeniec po nim dziedziczyć miał, Marjan Brzeski, który wikarjuszem był przy kościele Św. Ducha w Lublinie.
Ksiądz natychmiast wysłał doń umyślnego, tymczasem się zajmując przygotowaniami do pogrzebu.
W mojém życiu ta śmierć na którą zblizka patrzałem, była pierwszą. Uczyniła téż na mnie wrażenie wielkie, osłupiające, a żal po panu starego Salo-