Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W pocie czoła.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w jesieni obijało się ulęgałki ze starych grusz na polu... Co tam kijów na nich zawisło, straconych często nadaremnie!
Zapomniałem tu zapisać, iż gdy mnie w rękach zmarłéj kobiety pod płotem wzięto, ponieważ nie było dowodu żadnego iż ochrzczony byłem, jakkolwiek prezumpcja mówiła za tem, warunkowy chrzest dopełnił nademną pleban miejscowy, dając mi aż dwa imiona Rocha i Bernarda, ponieważ działo się to w sierpniu. Nazwisko zaś Pokrzywki także do metryk, w braku innego zapisano.
Z tego Rocha zrobiono Horoszka i tak mnie wabiono.
Z dziećmi Borysiaków, choć się trafiało różnie, żyliśmy dosyć zgodnie. Rozumie się iż posługiwać ich i wyręczać musiałem.
Starsza duża Marychna, która wyrostkiem była, miała dobre serce jak jéj matka, skarżyć się na nią nie mogę. Dziecko wesołe, ładne, zdrowe, śpiewając po całych dniach, radeby było, aby jéj wesołości nic nie mąciło, widzieć wszystkich śmiejącemi się. Łzów i kwilenia znosić nie mogąc, tuliła, głaskała, a podczas i łajała aby cicho być. Gdy zaś i to nie pomogło, gotowa była własnym kawałkiem chleba gębę zatknąć.
Z Mironkiem dosyć zepsutym przez babkę i ojca,