Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Na prawdę rzekłszy, dodał kapłan — o zwycięstwie dobrego... w dziejach i przeznaczeniu ludzkości nie wątpię — o zwycięstwie naszéj sprawy, inaczéj naszéj ojczyzny — ani marzę...
Sławek się targnął, ręce łamiąc.
— Ojcze! żyliśmy tą wiarą wieki, ona świecił nam do dziś dnia... dla czegóż byśmy ją dziś utracić mieli.
— Dla czego? słuchaj mnie zimno, powiem ci z rezygnacyą chrześcijańską. Nie giniemy dla tego, że nas rozszarpano, ani dla tego, że nas prześladują, ani dla tego, że oni mają siłę, a nam jéj braknie, — giniemy i zginiemy dla tego, co powiedział nieśmiertelny Skarga, żeśmy dziećmi téj matki być nie umieli, żeśmy moralnie upadli, żeśmy zgrzeszyli, a dziś w grzechu sobkostwa po uszy mówimy o ojczyznie, ale myślimy o sobie...
Spojrzyj na narody upadłe, co się podźwignąć chciały — nie tak tam postępowano, jak u nas! Tam była spójność, posłuszeństwo, ofiara... u nas jest rozstrój, demoralizacya... co innego myślimy, mówimy co innego... przyjaźnimy się ze złém... a sądzimy, że uratujemy przez to dobro...
Spuścił starzec głowę i zapłakał, a ocierając łzy dodał:
— Niech będzie wola twoja...
Sławek szedł przy nim z załamanemi rękami....