Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
48

rodzice, nawet jak się na dwór dostała i czy gdzie miała jeszcze rodzinę.
Ona sama nie pamiętała dzieciństwa, a przybrana jéj matka unikała o tém rozmowy.
Ile razy Karol powracał do domu coraz ją piękniejszą zastawał, naostatek; naostatek zdała mu się ze wszystkich kobiet na świecie najpiękniejszą.
Ale o tém nie śmiałby był powiedzieć nikomu; ze strachu aby się kto tego nie domyślił, nawet na nią nie patrzał, z bojaźni ażeby usta nie wypowiedziały czego nie chciał, nie mówił do niéj, z trwogi ażeby nadto nie przylgnął, uciekał gdy ją zobaczył. Kiedy się przypadkiem zeszli, stali naprzeciw siebie jakby gniewni, a uchodzili co prędzéj drżący.


Taką była rodzina, ale w polskim dworze stojącym gospodą brama się nie zamykała. Kryto stół do wieczerzy zostawując zawsze miejsce wolne dla Bożego zesłańca; był zawsze kątek dla obcego, wszelakie téż kalectwa szukały tu przytułku, a chore serca lekarstwa.