Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom II.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zamknięty z jednej strony domkiem, który miał ganeczek na dwóch słupkach rzeźbionych wsparty, i po dwa okna z każdego boku, z drugiej stajenką osadzoną bzami, z trzeciej kuchnią i placem wirginją okrytym. W podwórku tem, niewykwintnem i niezarażonem niewczesną angielszczyzną, stado białych gołębi, mieszkających na strychach sąsiednich budowli, zabawiało się poufale. Pod samemi oknami był malutki, dawnym trybem oparkaniony brzeziną ogródeczek, z którego niecierpliwe krzewiny wysadzały zielone i różowe główki, wyglądając jedne w dziedziniec, drugie wpatrując się w okna. Tuż po za kuchnią i domem był ów lasek, o którym wspomnieliśmy, a o kilka kroków, nagle brzeg wysoki ucięty, dozwalał widzieć rzekę szeroko i wspaniale płynącą, na której przeciwnej stronie szumiała daleko rozlegająca się puszcza.
Trochę opodal między sosnami wznosiły się zabudowania gospodarskie, stodoły, obory, chlewy i owczarnie, w dwa prostokąty wielkie ustawione. Między niemi a dworem był domek dla ekonoma.
Wielka cisza panowała tu, przerywana tylko mruczeniem rzeki, na której w dole niedaleko stał pływak nieustannie huczący swemi niezmordowanemi kołami i szumem sąsiedniego lasu. W chwili gdy do Kluków przychodzimy, właśnie Bolesław konno powraca z gospodarskiego przeglądu i oddawszy konia pod stajnię, spieszy do matki. Wejdźmy i my za nim do cichej jego ustroni. Oto otworzył pierwszy pokoik, ubogo przybrany ale miły i czyściuchny. Jest to prosta izdebka folwarczna, którą smak mieszkańców i wytworne staranie przerobiły na coś niezmiernie szczerą prostotą wdzięcznego. Podłoga zmyta jakby dzisiaj jeszcze, pułap