Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a książę ani przypuszczał ażeby ziemianie iść odmówili lub sarkali na to.
Pełka z bratem, oba ludzie silnéj woli, nie obawiali się nikogo, mając księcia z sobą, na ziemian nie wiele zważali. Nie rozumieli tego aby im kto opór mógł stawić. Wojewoda Mikołaj szczególniéj leceważył radę cudzą.
Zdania były podzielone na dworze księcia, Goworek wierny druh i sługa, pytany milczał, lub, gdy Kaźmierz naglił, nie śmiało przebąkiwał że wojna ta nie była mu po myśli, a ludziom po sercu.
Książę przypisywał to jawnéj już niechęci Goworka przeciw Wojewodzie Mikołajowi i od myśli swéj nie ustępował. Inni blizcy księcia niespokojni byli, widząc że znaczna liczba ziemian szemrała przeciw rozlewowi krwi dla spraw ruskich, które lekceważono.
— Co nam potém czy Roman czy Wsewołod będą panowali na tych pustkowiach? Jak jednemu tak drugiemu wierzyć nie można, a pomagać nie warto!
Kaźmierz chciał przyśpieszyć już tylko wyprawę, gdyż od pobytu w Krakowie kardynała Malebranca, który tu przybył wzywając na wojnę krzyżową, miał na sercu jeśli nie Saracenów, to innych bliższych pogan wojować i iść w puszcze poleskie na Jaćwieży.
Wieść o zdobyciu Jerozolimy od lat kilku gor-