Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/400

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dramińska się przeszła po salonie milcząca, czując obrażoną, chwyciła płaszczyk leżący na krzesełku, narzuciła go na ramiona i sposobiła się do wyjścia. W tem usposobieniu dać jej odejść nie chciała gospodyni domu; czując się winną, pochwyciła ją za rękę.
— O! nie bierz że żartów na seryo! — zawołała — wcale nie jestem zazdrosną! chciałam cię tylko trochę podrażnić, aby ci zapłacić za list, który mnie zniecierpliwił. Jest-to jedyna rzecz przyprowadzająca mnie do gniewu, gdy Micia mi ta medycyna odbiera... brzydzę się nią. Proszę ciebie, mąż który ma z trupami, z chorymi... ze wszystkiemi obrzydliwościami do czynienia... merci!
— Przecieżeś go kochała wówczas, gdy najwięcej się niemi zajmował... i nie czyniło ci to wstrętu? — odparła Adolfina.
— Tak, kochałam go nie parceque, ale quoique... ale mówiłam sobie w duszy, że mi to musi porzucić — zawołała Serafina.
— Widzę tylko, żeś ty tu dyktatorem z władzą nieograniczoną — cicho ozwała się Dramińska — nie wiesz jak to niebezpieczne... W oczach świata poniżasz tego któregoś wybrała, odbierając mu wolę. Jakież do tego masz prawo!
— Moja miłość! — przerwała gwałtownie Serafina.
Adolfina, widząc że zamiast ukojenia, przyjaciółkę znowu do niecierpliwości przywiodła, po raz wtóry obwinęła się mantylką.
— A! droga moja — rzekła — dajmy temu pokój,