Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

podtrzymywać musiano, przy nim syn, Mieczysław, stryj Piotr i pani Łowicka ze trzema córkami. Całe też zjechało się sąsiedztwo, a wśród niego i pani Dramińska, której Mieczysław uniknął, skłoniwszy się tylko zdaleka. Stypę przygotowano w miasteczku, ale Babiński stary i syn być na niej nie mogli, Mieczysław też chciał odjechać zaraz, ale go prawie mu nieznana Łowicka wstrzymała.
— To źle, panie doktorze, odezwała się, że i wy nas znać nie chcecie — przeciem rodzona ciotka wasza, a że Bóg mnie ubóstwem pokarał...
Nie dał jej Micio dokończyć, protestując przeciw złej myśli.
— Ja tam, odezwała się zaraz, na ten chleb żałobny nie łakoma, pojadę do domu... ale bym was rada poznać i dowiedzieć się o siostrze waszej.
Do tej kupki przyłączył się przez ciekawość i pan Piotr, przypominając się synowcowi.
— A cóż, siostrę wydałeś słyszę bogato? spytał — ino — ludzie mówią że i ty się też żenisz dobrze?
— Jakto, żenisz się? pochwyciła Łowicka.
— Mieczysław zaprzeć się nie mógł.
— Bogata pani, wdowa, słyszałem o niej — dodał Piotr, z hrabiowskiej familii, bardzo acanu winszuję. Ot! sieroty, sieroty, a lepsze partye porobili niż tacy co mieli i opiekę, i rodziców! Pamiętajże, panie Mieczysławie, familii się nie wyrzekać, a stosunki utrzymać.
Z godzinę tak przegadano na osobności, dopytując o wszystko; Mieczysław pożegnał ich i wrócił do Babina, gdzie Martyniana zastał zadumanego w oknie z głową rozbolałą, a Babińskiego ze strudzenia śpią-