Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

muszę choć sprobować się bronić. Posłyszycie te zarzuty przeciw mnie z ust ubogiej rodziny mojej, rozsiane między obcymi — wszędzie, chciejcież coś o mem życiu odemnie posłuchać. Ojciec mój był ubogiem felczerem, matka i ojciec nie mieli prawie majątku. Od młodych lat skosztowałem ubóstwa, nauką i pracą własną postanowiłem się z niego wydobyć. Gdy mi ojciec zmarł, poszedłem dalej wyznaczoną przez niego drogą, dnie i noce męczyłem się nad książkami i preparatami. Poszczęściło mi się, wybiłem się z tłumu, zyskałem imię, wziętość, majątek, lecz razem nieprzyjaciół i zazdrosnych. — Jedno nie idzie nigdy bez drugiego: tłum niedołęgów co sam nic nie może, znęca się nad temi co mają siłę i rozum lub szczęście. Jest to zwykła kolej rzeczy ludzkich. Im od mniejszego począwszy, wyżej dobił się człowiek, tem go zapalczywiej kamieniami obrzucać będą. Kamienie — to potwarze. Niema którejby nie wymyślano na tych co dosięgli szczytów. Mogę się pochwalić że mnie ta cześć też spotkała. Jeślim ratował jaką rodzinę od bezcześci, choćby z własnem poświęceniem, występek przypisano mnie, jeśli starałem się zasłonić i pokryć słabość, uczyniono mnie jej współuczestnikiem. Gdziekolwiek stąpiłem, szły za mną domysły, posądzenia i najdziksze fałsze. — Śmiałem się z tego, chociaż bolało, nareszcie stwardniała skóra obita — nie czułem. Nauczyłem się pogardzać głupotą ludzką i łatwowiernością, musiałem wyrzec się szczęścia... bo uciekano odemnie. Wzywano mnie w zrospaczonych wypadkach jako lekarza, jako człowieka odpychano. Takem posiwiał samotny wśród książek, pocieszając się nauką. — Jedna z najgłośniejszych przygód, którą zape-