Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

młodego doktoranta... śmiał się z tego co słyszał i z tego co się domyślał — szydził zręcznie ze współtowarzyszów, okazał się dowcipnym, był w wybornym humorze i Mieczysława weń wprawił.
Lusia, przysłuchając się rozmowie, siedziała jak wkuta z oczyma na robotę spuszczonemi, nie śmiejąc ich podnieść... niewiele słysząc, mniej jeszcze rozumiejąc z tego co mówiono. Czasem gdy ją Micio wyzwał wzrokiem strwożonym, poglądała na nich i wracała do swojej kanwy, na której się nici dziwnie splątały.
Rozmowa trwała z godzinę...
— Panie Mieczysławie — odezwał się w końcu Varius, czując że dla Ludwiki długie oczekiwanie straszniejszem było może, niż to czego się lękała... panie Mieczysławie, mam do was prośbę. Pogniewaliście się niegdyś na mnie żem śmiał, stary, pomyśleć o szczęściu jakiemby dla mnie było zamężcie z panną Ludwiką. Zakazaliście mi myśleć o tem, uległem woli opiekuna i brata... starałem się zwyciężyć uczucie, ukryć je w sobie przynajmniej... Dziś, może wy i sama panna Ludwika mniej dla mnie będziecie surowi, boście mnie poznali lepiej. Nie odzywam się do ciebie, bo sądzę że czcigodna siostra wasza sama najlepiej o przyszłości swej wyrokować może. Gdyby się jej usposobienia dla mnie zmieniły — wszakże pan nie byłbyś przeciwnym?
Mieczysław zdziwiony oniemiał — przychodziło to tak niespodzianie, w chwili gdy się poczuwał do takiej dla profesora wdzięczności, gdy był nią skrępowany — że ust zrazu otworzyć nie mógł.