Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wstał, ale zachwiał się na nogach i gdy prezesowa wchodziła właśnie we drzwi, ujrzała go zataczającego się ku ścianie, na pół omdlałego. Mieczysław czuł zawrót w głowie, szum, osłabienie, miał jednak siłę uchwycić się za stół i nie paść...
Adolfina przerażona skoczyła po wodę. Rozruch się stał w domu, lecz Mieczysław już był przyszedł do siebie.
— Chwilkę spocznę — rzekł spokojnie — a potem pożegnani panie.. muszę iść, muszę jechać... Zdaje mi się że najlepiej uczynię, gdy dziś jeszcze wyjadę. W drodze... powietrze, ruch... orzeźwią mnie... Miewałem już takie mdłości...
Prezesowa chciała protestować, Adolfina patrzyła nań, nie mówiąc słowa, śledziła tylko na jego twarzy wyraz, który boleść czyniła dziwnym. W końcu niepodobna go już było wstrzymać. Orzeźwił się raczej ducha siłą, niż tem czem go otrzeźwić chciano. Pożegnał prezesowę, zbliżył się do Adolfiny... Spojrzeli sobie tylko w oczy i słowa nie rzekli do siebie, podała mu rękę... Micio pocałował ją, zadrżała dłoń i usta... Wyszedł...
W ulicy z trudnością już mu dalej iść przyszło... Czuł się coraz gorzej... Głowa trzaskała od bólu, pulsa biły, kręciło się wszystko do koła. Dojść pieszo do domu nie było podobna... Wziął więc dorożkę i kazał się wieść na Franciszkańską ulicę. W kuchence stara Orchowska rozmawiała z oczekującym sługą z Rowina. Ten posłyszawszy chód, stawił się zaraz do Mieczysława..
— Jestem trochę chory — rzekł mu Ordęski — ale zdaje mi się, że w wygodnym powozie, jadąc po