Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sieroce dole.pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

swych utrapień i niepokojów. Mieczysław i przez dumę i przez jakieś uczucie wstydu niewytłumaczonego, nie chciał przed Adolfiną spowiadać się z niedostatku. Lusia jak on obawiała się, ażeby mówiąc o nim nie wyciągnęła mimowolnie na upokarzające ich ofiary pomocy, którejby przyjąć nie mogła. Zakryli więc oboje część prawdy, odsłaniając to tylko, czego utaić nie było podobna.
W istocie, życie dwojga tych sierot ciężkiemi okupione było prywacyami. Siostra ponosiła je dla brata, brat czynił dla siostry ochotnem sercem... Oboje mieli nadzieję, że gdy Micio skończy medycynę, gdy dostanie miejsce, wszystko się to sowicie wynagrodzi, ale tych lat parę potrzeba było przeżyć jakkolwiek, byle wyżyć i dotrwać.
Pomimo iż żyli w kątku, ustronnie, i niechętnie robili nowe znajomości, same im one się nastręczały. Przybycie Adolfiny, z prezesową do Wilna, gdzie rodzina Burzymów miała dawne i wiekie stosunki, rozszerzyło przypadkiem koło tych ciążących znajomości i stosunków, które czas zabierały i wyciągały na wydatki. U prezesowej będąc kilka razy, Mieczysław i Lusia spotkali się tam z różnymi panami i paniami, którym prezentować się musieli. Prezesowa tyle o obojgu mówiła dobrego, iż zachęciła swych znajomych do zbliżenia się ku sierotom Przytem Lusia się podobała wszystkim i swą pięknością, i wykształceniem, i wdziękiem. Mieczysław powagą i rozumem, któremu młodzieńczego uroku nie brakło, słowem obcy ich pokochali. A czasem, taka miłość nawet bywa dla ubogich ciężarem. Lusia w odwiedziny sama iść nie mogła. Mieczysław zajęty nauką nie miał czasu,