Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ukrywany niedostatek zdradzało. Przedpokoik ciemny z kuchenką, pokój do przyjęcia gości, którzy się tu rzadko zjawiać musieli, ze stołem, pokrytym różową spłowiałą serwetą i kanapką wysoką na cienkich nóżkach, z lichemi firaneczkami, cérowanemi u okien, daléj dwie izdebki, w których stał syn i matka, składały całe pomieszkanie pana sekretarza. Zaprowadzono Micia wprost do jego łóżka, okrytego kołderką perkalową, na którém opierając się, długo położyć się niechciał, mrucząc, szarpiąc się i narzekając. Głos tylko matki miał nad nim władzę i szał ten nieco uspakajał. Usłyszawszy go, milczał natychmiast, lecz wkrótce potém rozpoczynał miotać się nanowo.
Matka zapłakana, łamiąc ręce, stała przy synu, to zwracała się ku Piętce, którego przytomność była dla niéj ciężarem, bo się wstydziła za swe nieszczęśliwe dziécię. Piętka byłby może odszedł, ale czuł się tu jeszcze strwożonym kobiétom potrzebnym. Zmuszono w końcu Micia, aby się położył. Zaledwie głowę położył do poduszki, natychmiast usypiać począł. Staruszka, kazawszy wynieść światło, wyszła z gościem do piérwszego pokoju.
— Nie śmiém powiedziéć, żeś pan przyjacielem mego syna, odezwała się, zbytby to był wielki zaszczyt dla nieszczęśliwego, aleś pan dowiódł litościwego serca, zachowajże je dla niego i dla mnie! Na miłość Boga zaklinam pana, powiédz mi prawdę, czy nie popełnił jakiéj niedorzeczno-