Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wychodzić, odparł Sylwan. Że ja kocham ją, to nie ulega wątpliwości, a żeby ona mnie kochać miała — jest więcéj niż wątpliwém...
— Mylisz się...
Sylwan zmilczał.
— Babcia, rzekł po chwili, ledwie mnie znosi... ojciec jawnie okazuje wstręt, i dał sam do zrozumienia, abym się nie uwodził marzeniami. Hanna sobą nie włada.
— Jesteś samą prostotą i niewinnością, przerwała Lelia. Babcia, poczciwa staruszka, ulega wpływom i kocha Hannę... ojciec jest najsłabszym z ludzi, którego ja nawet, istota wątła, mogę uśmiechem i słodkiem słowem poprowadzić gdzie zechcę. Jest więc wiele do zrobienia..
Vous eomptez sans votre hote! chłodno począł Sylwan nie patrząc na nią, z oczyma spuszczonemi w ziemię — tym gospodarzem jest klika, obóz, stronnictwo, nazwij go jak chcesz, do którego babcia i Oleś, sami o tém nie wiedząc, należą... Jakżeby to stowarzyszenie dopuściło milionowéj pannie wyjść za ubogiego inżyniera, który nie udaje ani panicza, ani szlachcica i chce mieć własne przekonania, nie ulegając komendzie z góry? Potwarz, intryga, gwałt, oszczerstwo, postrach, użyte zostaną byle nie dopuścić tego uronienia siły... Majątek ten musi się dostać komuś nieposzlakowanemu o radykalizm i swobodę przekonań — a gdyby nawet Hannę potrzeba poświęcić, poświęcą ją nie wahając się, byle majątku