Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przypuszczam aby kobieta innego świata, narodowości, obyczaju — nawpół i powierzchownie wykształcona, zająć cię mogła seryo — możesz nawyknąć i nałogowo się przywiązać, a potem cierpieć.
Pozwól też abym ci tę zrobił uwagę, że polka, gdy komu okazuje współczucie, zawsze nią kieruje serce, temperament, uczucie prawdziwe — niemki zaś mają trochę fantazyi, a wiele rachunku.
— Dajże mi pokój z morałami! — weselej trochę ale zawsze zasępiony zawołał Floryan. — Grasz rolę mentora nie przyjaciela, litości nie masz nademną. Wiesz co cierpię, najmniejszej rozrywki mi nie pozwalasz.
Jordan z powagą swą zwykłą przyszedł go uścisnąć.
— Mój drogi — rzekł — gdybyś ty otworzył serce moje i zajrzeć mógł do niego!
Nie bierz mi za złe, że cię goryczą karmię, sam nią jestem przepojony. Życie nasze w domu, a życie na tem wygnaniu — są rzeczy odrębne zupełnie i wielce różne. Tam między swemi — mieliśmy swobodę, znano nas i fałszywie nie tłómaczono czynności. Tu, co jeden z nas czyni spada na cały naród — Jordan Klesz nie powiedzą ale polak to zrobił. Maleńki rys przybywa do coraz ciemniejącego wizerunku narodowego, niechętną, złośliwą malowanego dłonią.