Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/549

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ła i padła, córki zaczęły piszczeć, towarzyszący mężczyzna zerwał się wołając o doktora.
Zamęt się stał taki iż galicyanie musieli przerwać rozmowę — i ciekawe opowiadanie o losach Małdrzyka i p. Pelagii zostało odłożone zapewne do obiadu u Puppa.
Pani Natalia Kosucka omdlała, miała jakieś konwulsyjne łkania i rzucania się, które przerywały mdłości. Musiano ją do niedalekiego domu pod Bocianem przenieść z pomocą służby. Cała rodzina pociągnęła za nią, a że godzina była już późna, goście z pod Słonia rozchodzić się poczęli i na starej Wiese została tylko od sklepiku do sklepiku przechodząca wieść o omdleniu pani z pod Bociana, o której życie się lękano. Wypadek ten naturalnie poszedł na rachunek nieostrożnego obchodzenia się z pokarmami, o które osobę tak otyłą, najwłaściwiej można było posądzić.
Wieczorem, ponieważ rozeszła się wiadomość o przybyciu hrabiego Chambord i syna egipskiego kedywa, o mdłościach pani z pod Bociana wcale już nie mówiono.
Doktór zapytany przez kogoś uspokoił zresztą ciekawych tem, iż — pani tej nic nie będzie.
Panny pokazały się z boną i braciszkiem na przechadzce i koło muzyki — co także było znakiem iż niebezpieczeństwo minęło.
Na górze jednak, gdzie na kanapie poduszka-