Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/476

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

napisał do Klesza, prosząc go o nasiona warzyw, kwiatów i o książki, któreby uczyły ich uprawy.
Pieniądze za dzierżawę z góry naturalnie wypłacone być musiały. Każdego dnia szły do Młynarskiego kąta, bo się tak zwała chata, to sprzęty, to zapasy, bez których obejść się nie było podobna. Naostatek Lasocka ofiarowała się jechać przodem, i wszystko tak urządzić, aby Małdrzyk z córką przybywszy, znalazł znośne pomieszczenie.
Nawykła do wcale innego gospodarstwa, nieobznajmiona dotąd z prawdziwym niedostatkiem, stara Lasocka gdy ją tu przywieziono, rozpłakała się rzewnemi łzami. Zdawało się jej niepodobieństwem aby Monia, delikatna, do wygód nawykła, mogła pod tą ubogą wyżyć strzechą. Ona sama, w komorze na sianie pierwszą noc zmuszona przepędzić, całą ją przepłakała.
Kobieta wzięta do pomocy, ruszała ramionami, nie rozumiejąc tej rozpaczy i tego wydziwiania. Robotnicy, których o pośpiech naglono, jak na złość, uprosić się nie dawali.
Przewlokły się więc przenosiny, na które czekał Micio, chcąc potem za swemi interesami jechać do Księztwa i Prus Zachodnich. Floryan, który się teraz czuł nieco zdrowszym i silniejszym, bo go praca ożywiała, choć o kiju, chodził po dniach całych, skupując ciągle i co było po-