Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie mogę przyjąć tej ofiary — rzekł Floryan.
— Powlokę się za tobą sam — odezwał się Klesz — jak chcesz. Nie opuszczę cię.
Patrzali na siebie czas jakiś.
Floryan rękę mu podał, ścisnęli dłonie w milczeniu.
— Nie namyśliłeś się znowu inaczej? — zapytał gospodarz ze smutnym uśmiechem.
Jordan ruszeniem ramion odpowiedział — a potem dodał:
— Znasz mnie — w wielkich i małych rzeczach, po roztrząśnięciu pro i contra, kończę zawsze na tem że — nie wiem nic i niczego nie jestem pewny. Myślałem dużo — nie wiem nic. Kończę na fatalizmie: są losy i przeznaczenia.


Pani Nina Herz, wdowa po kontrolerze, któremu nawet dawano pono tytuł ober-kontrolera — niewiasta lat czterdziestu kilku, z twarzą bardzo pospolitą, lecz umysłu nader praktycznego, trzymająca mieszkania umeblowane do najęcia na Starem mieście w Dreznie, przy Christianstrasse — była bardzo szczęśliwą, gdy jednego poranku jesieni, zwabiony kartką na drzwiach przybitą, zwiastującą: Möblirte-Zimmer, parterre, zjawił się mężczyzna lat średnich, przy-