Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/435

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W świetle tych instytucyj i kraj się mu wydawał opromienionym.
Zamówiono powóz i wolnym krokiem rozpoczęła się podróż do miasta twierdzami otoczonego, przez więzienne jakby bramy, które smutne zrobiły wrażenie.
Ale tuż w drzewach zielonych śpiewały słowiki tak wesoło, jakby tam nigdy prusaków nie było. W Bazarze panował nareszcie język polski i kuchnia nasza kraj żywo przypominała.
Lasocka roześmiała się zobaczywszy kurczę pieczone na rożnie, za którem, równie jak za barszczem, tęskniła.
Floryan był w najświetnieszym humorze, zdawało mu się, że do portu bezpiecznego przypłynął, był wdzięcznym Miciowi że go tu dowiózł i myślał tylko, w której stronie Księztwa, jak najmniej zniemczonej, ma szukać dzierżawy.
Wieczór upłynął tak wesoło, jak już oddawna nie pamiętano. Lasocka, oprócz kurczęcia, znajdowała powietrze zupełnie innem, zdrowszem i posilniejszem.
Micio następującego dnia program oznaczył. Monia z Lasocką chciały go rozpocząć od nabożeństwa w katedrze, u grobu pierwszych królów; miał je tam poprowadzić Lada i pokazać pomnik Mickiewicza. Potem, ponieważ monumentów i starożytności niewiele już do widzenia pozostawało, kobiety miały odpoczywać, pilnować i zaba-