Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kto nie zna małych miasteczek Polesia, lub widywał je tylko ozłocone słońcem letniem, obmyte deszczem, wymiecione wiatrem, — jedynym stróżem porządku, — ten mieć wyobrażenia nie może, jak wygląda taka osada, w lasy zasunięta, często błotami i moczarami otoczona, oddalona od wielkich gościńców, czasu słotnej jesieni lub początków wiosny.
Jest-to jakby archeologiczny zabytek dawnych wieków, pierwotnego jakiegoś bytu spółecznego, na którym wiek XIX jeszcze widomego nie wycisnął piętna.
Wszystko tu jak niegdyś było; uchowało się złe i dobre, a szczególniej stare owo zaniedbanie, które sławnemi czyniło polskie mosty i groble, a powinno też było wsławić i miasteczka tego rodzaju...
Jesteśmy w jednem z nich, i przypuszczamy, że się zowie Wołchowicze.
Tuż blizko za niem stoi czarna lasów, niegdyś