Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jej broni... Więc ja jedna taka jestem głupia i ślepa...
Panna Adela wpadła w zapał, i kończyło się to na ostrem jakiemś wystąpieniu przeciwko Steńce, która go, z obojętnością swą, wysłuchawszy — odchodziła, poruszając ramionami.
Złożyło się dnia jednego, że Steńka sama pozostała w klassie, gdy Żeganowski się wybierał do wyjścia. I ona też śpieszyła za innemi, aby jej opóźnienia nie wyrzucano.
Stary zatrzymał się na drodze z uśmiechem łagodnym.
— Moje dziecko — szepnął jej żywo... Choćby na świecie było najgorzej, nie trzeba nigdy ani nadziei tracić, ani rąk opuszczać. — Każdy powinien pracować i nie zasypiać tak w odrętwieniu, jak ty! Ucz się, — a w Bogu miej nadzieję.
Serdeczna ta rada, głosem pełnym współczucia wyrzeczona, choć formą swą może za nadto wyszukana — utkwiła jednak w pamięci i w sercu dziewczęcia.
Mają słowa miłością jakąkolwiek natchnione tę siłę, że otwierają i głowy i serca. Czego nie może sprawić ani groźba, ani surowość, ani szyderstwo, ani żaden inny środek podbudzający — poczciwy jeden wyraz cudownie sprawia.
Steńka, która pamięć miała doskonałą, gdy chciała, i gdy uwagę swą skierowała na co, słowa