Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To nie jest żaden dobry uczynek — mości dobrodziejko, ale po prostu próba i spekulacya — odparł hrabia. Nie lubię się chwalić, gdy niéma z czem... Mam pewne widoki, więc ryzykuję na wychowanie. Dziewczę bardzo ładne.
Panna Adela zarumieniła się mocno i zamilkła.
— Ale jak dobrego w tem niéma nic, tak też złego się domyślać nie trzeba — intencye są uczciwe...
Nie tłómaczył się więcej pan hrabia i wstał z krzesła.
— Polecam więc staraniom pani — dodał — wychowanicę moję. Zrób z niej przyzwoitą, skromną, uczciwą, a nade wszystko posłuszną panienkę, bez fąfrów w nosie... Trzeba to trzymać surowo. Nauczy się cokolwiek — dobrze; nie — to ja tam wielkiej nauki wymagać nie będę, byle głowę miała otwartą.
— Wezmę ją w szczególną opiekę — odpowiedziała panna Adela — przyłożę starania. Pan hrabia może być pewnym.
— I pani dobrodziejka możesz być pewną — przerwał hrabia, że ja półroczną pensyą punktualnie wypłacać będę...
Z tem pożegnał pannę Adelę, która, długo wpatrzona w spisaną na dwie ręce umowę — dumała i w końcu wybuchnęła śmiechem serdecznym.
— Grońska! Ludwisiu! — zawołała, i wchodzą-