Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 1.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bia. Zawrócił się. — Proszę mi jej pilnować — niech spoczywa i odkarmi się.
Skinął głową i wyszedł. Matka go odprowadziła za drzwi, sądziła, że coś utarguje jeszcze; ale hrabia nie chciał słuchać, — wszystko już miał w myśli postanowione. Sanie ruszyły.
Scholastyka powróciła zadumana do izby, w której już Steńki nie znalazła. Siedziała w alkierzu, płacząc, a Domka czepiała się jej szydersko, w ucho szepcząc.
— Pani grafini! pani grafini!...
Sumak powrócił do domu właśnie, gdy sanki hrabiego stały jeszcze przededrzwiami, ale miał ten rozum, że się schował w izbie czeladnej, nie pokazywał i czekał, aż odjedzie.
Wszedł dopiero, gdy zobaczył sanki za wrotami. Scholastyka pocichu powtórzyła mu, mniej więcej wiernie, wszystko, co słyszała i co mogła spamiętać.
Nie okazał pan Dyonizy wielkiej radości; czego innego się spodziewał, lecz zawsze i to, co się stało, na przyszłość go zabezpieczało.
Jak powiedział wprzód, postanowił biernie się trzymać do czasu, patrzeć, korzystać i wyczekiwać.
— Jużci inaczej być nie mogło — rzekł do żony, graf ze swej skóry nie wylezie; sknerą był i będzie we wszystkiem: więc, choć ma fantazyą ja-