Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pewność, jaką daje trzos dobrze nabity. Poznać w nim było łatwo, jeśli nie magnata, to wielce zamożnego człowieka, który wszędzie pewny był dobrego przyjęcia. Rysy twarzy nie były zbyt dystyngowane, dosyć nawet pospolite, lecz z oczu biła roztropność. Szerokie usta z mięsnemi wargami, pełne policzki, nos orli, podbródek zawiesisty, składały fizjognomję nie powabną, lecz dość sympatyczną. Strój staranny okazywał człowieka nawykłego do obracania się w towarzystwie, które doń przywiązuje pewną wagę; przytem pierścieni, łańcuchów, pieczątek i szpilek bogatych było aż do zbytku.
Pan hrabia Mościński skłonił się nisko ekscelencji w progu, rozśmiał wesoło i podbiegł, chwytając rękę, którą zaczął całować z zapałem i uczuciem niekłamanem.
— Wszakżeś mnie ksiądz biskup poznał, nie? — zawołał. — A! jakież to dla mnie szczęście, iż go oglądać mogę. Istny wypadek, bo, jak Bóg miły, nie wiedziałem nawet, gdzie ksiądz biskup rezyduje. Jadącemu do Warszawy przypadł mi tu nocleg, bo jadę z familią, a córka mi trochę zasłabła; gospody porządnej ledwiem mógł dopytać, wszystko zajęte na jutrzejszy odpust. Ale to szczęście, bom, chodząc, dowiedział się o księdzu biskupie, i ot, nogi jego całuję, nogi całuję!
To mówiąc, śmiał się uradowany, a biskup też ściskał go, cichutko coś szepcąc.
— Bardzom rad, że pana hrabiego w dobrem zdrowiu oglądam. Od czasu, jakeście nasze strony opuścili, ani słychu o was nie było.
— Bo to, księże biskupie dobrodzieju, — zawołał przybyły głosem ogromnym, rozchodzącym się dziwnie po pustem mieszkaniu — człowiek musiał pracować. Kupiłem znaczne dobra na Podolu, z długami, z małym groszem i w pocie czoła, w krwawym pocie, musiałem oczyszczać, dorabiać się. Byliśmy, jak wasza ekscelencja może sobie przypominasz, w nieciekawych interesach, po ojcu mi zostały zawikłane, ale