Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Morituri.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nieważ mecenas naglił, aby do interesów przystępować — rozpocząć z nim traktowanie, Garbowskich zaś wprowadzić do salonu, gdzie Żurba i panna Antonina przyjmować ich mieli.
O godzinie naznaczonej Hartknoch z niosącym za nim papiery Zembrzyńskim wpadł do pokoju, w którym krzesła, dokoła stolika ustawione, oznajmywały, że tu miały się narady odbywać. Zajęli miejsca nieco opodal generał i książę Robert, bliżej Zenon i Gozdowski, Hartknoch i jego pomocnik.
Wzrok tego pomocnika chodził nieustannie do oczów mecenasa i mogło się zdawać niewtajemniczonym, że tak pilno dowiadywał się o jego wolę, gotów na rozkazy, a w istocie strzegł ócz pana Hartknocha i dyktował mu własną.
Zenon zagaił posiedzenie zręcznemi kilku słowami, oczekiwano, co pocznie mecenas.
— Moi mocodawcy, — odezwał się krótko Hartknoch — przysłali mnie tu, nie chcąc się uchylać od układów, lecz zawczasu, dla uniknięcia nieporozumienia, zastrzec muszę, iż o innych układach mowy być nie może, tylko o rozłożeniu wypłat na pewne terminy z warunkiem, że pierwszy musi przypaść niezwłocznie.
— I my też inaczej nie rozumiemy układów, — odezwał się generał zboku — o ustępstwa nie prosimy... o ułatwienia tylko. Czasy są ciężkie, brak kredytu i gotówki...
— W razie gdybyśmy się ugodzić nie mogli, z przykrością wyznać muszę, — dodał mecenas — że do subhastacji okoliczności nas prowadzą. Nie opieramy się wszakże sami nabyciu dóbr, lub odebraniu niemi wierzytelności, wedle zobopólnie umówionego szacunku.
— Na miłość Boga! — zawołał generał. — Gdybyśmy się dóbr pozbywać chcieli, nie żądalibyśmy układów.
Rozmowa toczyła się tak ostrożnie i grzecznie, zaczepiając coraz głębiej o główny przedmiot. Gozdow-