Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Męczennicy Cz.2 Marynka.djvu/451

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tego, że mu się starała okazać niezbędnie potrzebną potrafiła podżyłego i dosyć ostygłego włocha pozyskać sobie zalotnością, pochlebstwy i nadzieją poufałych stosunków w przyszłości. Malując mu tych, z którymi się musiał spotkać w teatralnych sprawach, nie ominęła naturalnie Marynki.
Przestrzegała go i kazała mu być nadzwyczaj ostrożnym z kobietą zepsutą, zręczną, odegrywającą rolę nieszczęśliwej i tym sposobem jednającą sobie serca dla wyzyskiwania ludzi.
O talencie litwinki mówiła z pogardą, jakby o czemś przesadzenie rozbębnionem, fantastycznem, na głębszych studyach nieopartem; osoby kazała unikać jako niebezpiecznej i chciwej awanturnicy.
Według niej, zaangażowanie jej do teatru, było dla niego największem niebezpieczeństwem, dla Rosiniego niewolą i t. p.
Laura, aby jej słowom więcej dał wiary, starała się nie okazywać osobiście niechęci dla litwinki, przyznawała jej nawet pewny talent, głosiła się jej przyjaciółką, lecz w interesie sceny radziła mieć się na baczności.
Dała mu do zrozumienia, że ludzie wpływowi, hr. Samsonow, baron i inni, zapewne za nią silnie się wstawiać będą, radziła grzeczne wyłamanie się z pod ich despotyzmu.
— Teatr jak wojsko jednego wodza mieć powinien; mówiła: pan swej władzy nie dziel z nikim. Jeżeli ci ją z rąk wyrwą, nie będziesz panem, i przypłacisz to później upadkiem.
Daleko przebieglejsza i więcej mająca zręczności Laura, narzuciła mu swe przekonania, dała wcze-