Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Klasztor.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że one były zrobione tu na miejscu, w klasztorze. Ale imienia ich twórcy, uśmiechając się, wyjawić nie chciał.
W istocie były one dziełem ręki ojca Anioła, który, póki rzeźbił je, bardzo się radował swej pracy, a teraz, oglądając ją na ołtarzu, wstydził się i znajdował biedną.
O. Rafał i wszyscy zresztą podziwiali piękną robotę samouczka, który tak umiał proste kloce lipowe, dostarczone przez podkomorzego, przeistoczyć na dwie zaklęte w drzewo modlitwy.
Msze następowały jedne po drugich. Wyszła suma z akolitami[1] uroczysta, a po Ewangelji o. Serafin ukazał się na ambonie, wymownie opowiadając nietylko o żywocie i cudach świętego, ale o pierwocinach zakonu św. Franciszka i wielkiego ducha założyciela.
Całe nabożeństwo wesoło, pięknie, bez najmniejszego wypadku, jaki się czasem trafia mimo pilności i dozoru, przeszło aż do końca i do tych śpiewów, które je zamykają. Żadna świeca nie zgasła, nie zapaliła się żadna firanka, nie zemdlał nikt w ciżbie, kościół przepełniającej.
Wszyscy powoli opuszczali świątynię, a honoratiores,[2] znajomi, przyjaciele, sąsiedzi, ciągnęli do refektarza na skromny posiłek.
Zdziwionym był o. Rafał, gdy w progu refektarza ujrzał prawie zapomnianego Zerwikaptura, który na myśl mu przywiódł nieszczęśliwego porucznika; tłumaczył on tem swe przybycie na odpust, że towarzyszył swej dalekiej krewnej, której imię było Antonina.
— Chciałem, korzystając z bytności mojej, pokłonić się ojcu gwardjanowi i jeszcze mu raz za gościnność podziękować.
Gwardjan westchnął. Wiedział on, choć niespełna, o losach porucznika i nie śmiał nawet spytać o niego Kalasa, który natychmiast się chciał oddalić; ale nadchodzący podkomorzy go zatrzymał.
Postarzały trochę Bielski pochwycił Zerwikaptura, rad że od nowego człowieka czegoś się może dowie nowego.

W refektarzu gwar, powitania, rozmowy, ruch panował jak nigdy. Skromna przekąska prawie zapomnianą była, tak wszyscy, spotykający się tu, mieli z sobą wiele do mówienia. Ojcowie gospodarowali, nie wyjmując nawet o. Serafina i dwu młodszych, świeżo przybyłych księży, oo. Dydaka i Kolumbana.

  1. Klerykami noszącymi świece na lichtarzach
  2. Znakomitsi