Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sędzinka i Rozalka pochyliły się z ciekawością niezmierną ponad pugilares, z którego Leon powoli dobył dosyć sporego formatu wizerunek młodziuchnej panienki, ze zwitkiem papierów stojącej nad stolikiem zarzuconym książkami i kwiatkami. Sędzina wyrwała fotografią z rąk syna, niecierpliwa, i wlepiła w nią oczy, usiłując wspomnienie odrapanej brudnej dziewczyniny porównać z tą śliczną, promieniejącą dziewicą.
W rysach starej jemości malowało się zdumienie, przestrach, niepewność. Położyła fotografią, wzięła ją powtórnie, poruszyła głową, ale syn i córka napróżno czekali, aby powiedziała, co myśli. Milczenie zaś jej mówiło tak wiele, iż Leon wstrzymał się od dalszych wywodów podejrzeń swoich.
Pierwsze wyrazy, które się potem wyrwały z ust Sędziny były:
— Ale Aureli o bożym świecie nie wie?
— O czem? — zapytał Leon.
— A no, o historyi Justki, o jej ucieczce. Matka mu pewnie o tem nie mówiła i gdyby nawet słyszał, coby go to miało obchodzić!
— Jednakże — przerwał Leon — uderzyło mnie to, że Aureli kilka razy z wielkiem zdumieniem powtarzał, iż panna zdaje się znać okolicę Zdunowa i osoby tam mieszkające tak jakby tu