Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi od lat kilku, ale teraz mam właśnie zamiar powrócić do domu.
Wtem, jakby się jej to mimowolnie wyrwało, słyszę te wyrazy:
— Do Baranówki!
Co u licha! Zkądże ona wiedzieć może, iż my mieszkamy w Baranówce. Nie śmiałem spytać o to. Obojętniej potem zadała mi pytań kilka, tyczących się tańca, wieczoru, a w ciągu rozmowy tak dziwnie mi się przypatrywała, tak się uśmiechała, takiego coś zdawała się w sobie ukrywać, że gdy się kadryl począł, a ją wzięto, pozostałem gdyby pijany.
Nie mogłem ani zapomnieć, ani sobie wytłómaczyć... Do Baranówki! Kto jej mógł mówić o Baranówce, i co ona ją obchodzić może?
W ciągu rozmów o niej podsłuchanych mimowolnie, uderzyło mnie jej imię Justyna.
Sędzinka przerwała krzykiem i plasnęła w ręce.
— Nie może być!
Leon się rozśmiał. Nie wiem, może czy nie może to być; ale, że imię ma Justyna, że historya jej zgadza się słowo w słowo z historyą siostrzenicy starego gumiennego, która ztąd od nas uciekła — niema wątpliwości.
Jakiś czas pani Sędzina siedziała osłupiała, zdumiona, zasępiona.