Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nowanych rydzów, wędzone kiełbasy wiejskie, worek kaszy obwarzanej i t. p.
Zdziwił się stary Franaszek, gdyż tak się zwał ojciec ekonomowej, gdy oprócz córki ujrzał wysiadające z bryczki dosyć niepozorne dziewczę. Wziął ją za dziewczynkę do usług.
Ale nim macocha kawę podała, która naprzód była gotową — już Julisia historyą sierotki opowiedziała — i — ojcu oznajmiła, iż musi się starać pomódz, aby dziewczynina umieściła się gdzie bezpiecznie.
Nie zdawało się to w początku bardzo trudnem zadaniem, gdyż rąk pracowitych zawsze potrzebują ludzie, tylko, że te rączęta i słabe były jeszcze i niewiele umiały, a dziewczyna zbyt młoda.
Franaszek, poskrobawszy się w głowę, dokończył: — Eh! jakoś to będzie!
Justka w ciągu podróży, przybycia i tych pierwszych chwil pobytu, tak była przejętą, zdumioną, ogłuszoną tem, co ją otaczało, że o sobie i swym losie prawie zapomniała. Żywy jej umysł napróżno się silił ten ruch, to życie gorączkowe, tę różnobarwność zjawisk, wytłómaczyć sobie. Widziała i tu, taksamo jak na wsi, możniejszych i uboższych — dostatki i nędzę, ale wszystko to inaczej niż na wsi wyglądało, inaczej ocierało się o siebie.
Wyobraźnią dziewczę szukało miejsca dla wła-