Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedzieć, a Justka z kartelusikiem w ręku, który za sukienkę wsunęła, pozostała sama i pośpieszyła do kościoła. Teraz już się tak składało wszystko, że Justka — musiała uciekać. Dreszcz po niej przebiegł, lecz zarazem z dumą pomyślała, że postawi na swojem, że będzie wolną, że tam, gdzie się znajdzie, elementarza jej zakazywać nie będą mogli i t. d.
Modliła się ze łzami.
Trzy dni ją dzieliły od tej nocy. Jakby na przekorę temu postanowieniu, Sędzinka, która miała serce i w końcu zawsze miękła, poczęła trochę łagodniej się obchodzić z dziewczęciem. Pozwoliła jej powrócić z robotą do garderoby i nie prześladowała gderaniem, które spadało na Ewusię pochlebnicę, tembardziej znienawidzoną, im się więcej upadlała przed panią. Sędzinka wyraziła się nawet, mówiąc o dziewczętach z panną Hanną:
— Z tej krnąbrnej Justki, jak się to nałamie, może jeszcze być co poczciwego, ale z Ewusi, co się tak liże, nic dobrego nie wyrośnie, nic! nic!
We Wtorek potajemnie miała już tobołek swój gotowy Justka. Poszła do wuja tęskna, nie śmiąc się mu przyznać co miała począć, — rozpłakała się. Stary ją pocałował i tak rozstali się z sobą.
Noc była ciemna, chmurna bezksiężycowa, gdy