Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bankier B. polecił mu napisanie memoryału w sprawie zawikłanej, która wymagała długich studyów przygotowawczych; kilka miesięcy, potrzeba było strawić na to poszukiwanie materyałów. Cena pracy była umówioną i wynosiła stosunkowo niewiele, ale w miarę tego, jak się opłacają literackie i naukowe roboty, była jednak dosyć znaczną. Zygmunt z nadzwyczajną pilnością i starannością wygotował memoryał. Było tego kilkadziesiąt arkuszy. Odniósłszy do przejrzenia bankierowi, w kilka dni przyszedł do niego, potrzebując pieniędzy.
Obejście się jego z tymi panami, którzy się talentem i nauką posługiwali, było wcale nie uniżone i nie pokorne. Stawał z nimi na stopie poufałości i równości, co niektórych oburzało.
Memoryał leżał właśnie na biurku bankiera, gdy Zygmunt wszedł do jego kancellaryi. Przywitanie było z jednej strony uprzejme, z drugiej szorstkie.
— Potrzebuję pieniędzy — rzekł — przejrzałeś pan memoryał?
— Tak jest i muszę przyznać, że przeszedł moje oczekiwania — odparł słodko bankier — tylko, kochany panie, niespełna trzydzieści arkuszy — i tysiąc rubli!
Zygmunt się zarumienił i usta mu się ścisnęły, ściągnęły.