Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powinna była zatrzymać bez skrupułu, bo pamięci-by jego uchybiła, zrzekając się tych darów.
Już samo to, dla ubogiego dziewczęcia stanowiło zasób niemały. Oprócz wytwornych sprzętów, klejnotów, ubrań, biblioteki, miał zwyczaj dziadek na S. Justynę obdarzać ją kilku tysiącami rubli na szpilki. Justyna ich część rozdawała uboższym dziewczętom, a z porady Jolanty umieściła resztę w listach zastawnych — na nieprzewidziane potrzeby. Summa tych pozostałości, po obliczeniu jej, stanowiła kilkanaście tysięcy rubli. Było to daleko więcej niż ona potrzebowała do życia, nimby sobie jakieś gniazdo usłała.
O tę jednak summę spór trwał jeszcze, gdyż Justka jej sobie przyznawać nie chciała, czyniąc rozróżnienie między darami do życia powszedniego służącemi a pieniędzmi.
Przez cały ten dzień ona i Jolanta rozprawiały o tem, co się stało. Powoli lice dziewczynki się rozjaśniało i stosunkowo: nietylko spokojniejszą, ale niemal w końcu okazywała się wesołą.
— Kochana moja opiekunko — mówiła, ściskając p. Jolantę, która z wielką powagą swą macierzyńską odgrywała rolę — baron Brock jest moim dobroczyńcą, wrócił mi spokój, pomógł mi do powrócenia na właściwe stanowisko. Naostatek dowiem się teraz z tych moich dworaków, którzy