Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Justka.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niegdyś bardzo majętnych rodziców dziecię, wychowany przez nich starannie, osierocony i nagle zubożały, doznawszy przy pierwszem wyjściu na świat dotkliwego ciosu, pan Zygmunt pospolicie Zygmusiem zwany, (lubiony wogóle) był rodzajem dziwacznego desperata. Zdolny bardzo, utalentowany, chwytał się różnych powołań, rzucał je z kolei, i z ironią jakąś obracał się wpośród ludzi, napozór wszystko biorąc lekko.
Ale było w nim serce; zdolnym do poświęceń, okazał się w życiu nieraz; miał w sobie coś szlachetnego, odważnego, rycerskiego.
Przytem, pięknej bardzo powierzchowności, w obejściu się miły, zdobywał serca łatwo, ale nie było w nim, jak się zdawało przynajmniej, nic mogącego przyszłość zapewnić. Nadto rzeczy umiał, próbował, porzucał — i wogóle urągał się z losu tak, jak los z niego czynił sobie igraszkę.
Wiadomem było, że ten, niegdyś majętny, pieszczony, do najlepszych towarzystw nawykły chłopak, teraz dla powszedniego chleba pracował po żydach, w takich różnych dziurach obrzydliwych, iż się do nich przyznać trudno było.
Ale, że miał łatwość pracy nadzwyczajną, pojęcie bystre, zarabiał sobie na życie tak szczęśliwie, iż mu nie brakło tego, co potrzebował, aby się módz pokazać w salonach i znajdować w lep-