Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale poczekaj-że, na Boga! nie lękaj się choć kilka słów przemówić.. Masz-że ty już służbę, boś jej nie miała wczoraj jeszcze, kiedy ta stara żebraczka.
— Zkąd-że pan?...
— Mówię ci, żem szpiegował dni kilka.
— Mnie! umyślnie?
— I stałem nad tobą, gdy — dodał Edward — gdy ci N. Panna zesłała we śnie jałmużnę!
— To pan!! — zdziwiona krzyknęła dziewczynka.
— Wszystko widziałem; miałaś wówczas sen niespokojny, przez sen wołałaś do Matki Boskiej, aby się zlitowała nad sierotą, nad Julką... Wszak nazywasz się Julka?
— Zkąd-że pan to wiesz?
— Powiedziałaś przez sen.
— A! a! — przerwała dziewczynka — i pan wszystko słyszał! a ja... oczu już nie podniosę...
— Nic złego nie słyszałem... lecz wiem, żeś biedna. Wracasz do miasta, musiałaś znaleść służbę?
— Nie panie! — odpowiedziała dziewczynka; — kiedy pan już tak gwałtem chce wiedzieć, to powiem, cóż robić... Z tej jałmużny założyłam sobie sklepik szkaplerzy, obrazków i paciorek, z którym siedzę w Ostrej-bramie: a tu niedaleko najęłam mizerną izdebkę w suterenach.
— Z czegoż będziesz żyła?
— Z czego? — spytała sierota głosem zadziwienia i odwagi — a mój sklepik, a mój zysk, który mi da Matka Boża, pod której kościołem siedzę?
— Ubogie to będzie życie, bardzo ubogie.
— Ale swobodne — rzekła Julka — już za nic nie chcę służby! za nic! to niewola, to nędza! Bylem miała choć suchy kawałek chleba, na co mi więcej.