Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

postrzegli Edwarda i mówili dalej, on podsłuchiwał... darujmy mu tę ciekawość.
— I jakże moja panienko, — mówił głos chrapliwy żebraczki, — to ty tu nocujesz?
— Już to będzie trzecia noc.
— Tak sama jedna, pod tą bramą?
— Ot tutaj.
— I nie boisz się?
— A czegoż mam się bać, Matka Boska nademną.
— Czyżbyś już taki sobie kątka nie znalazła?
— Miejsca nie mam, a do karczmy nie pójdę.
— No, no, alećby to taki gdziekolwiek można znaleźć kątek; chyba już grosza przy duszy nie masz, a i tak...
— Ja się tu sobie modlę i dobrze mi...
— A zimno?
— Mam chustkę, a przywykłam do wszystkiego, bom sierota.
— A dla czegoż to straciłaś miejsce?
— O! to długa historja!
— Ta, ta! dla tegoby ją można krótko powiedzieć.
Dziewczyna milczała, po chwilce.
— Może panienka i nie jadła?
— Jadłam trochę w dzień.
— A nie chce się jeść?
— Nie; dla czegoż się pytasz?
— Dałabym ci obwarzanek.
— Bóg ci zapłać stara! ja go nie potrzebuję, ale jak gdybyś mi go dała, tak ci wdzięczna jestem, tyś sama uboga.
— Uboga! — odpowiedziała stara, — ale ja już do tego przywykłam! A do tego moja panienko, niechaj ludzie gadają a taki poczciwi i litościwi po świecie